No i dotarlismy do domu.Africa cieła jak meserszmit i oprocz wtyki nawet nie kichnela co by nas nie niepokoic ;D Powrot byl szybki i wesoly-bo w towarzystwie.Z Murmanska ruszylismy w poniedzialek -kolo Moncziegorska (czyli jakies 100km od Murmanska) widok istnej katastrofy ekologicznej: w srodku olbrzymich polaci wymarlego lasu dymiaca fabryka (huta niklu) z drzew pozostaly aby gole kikuty i niczym nie porosnieta ziemia-straszny widok!!!
Dolaczaja do nas Dima i Aleksiej i ruszamy wspolnie na poludnie.Droge biegnie bardzo szybko ale troche nudno bo juz ja znamy-te same widoki,te same stacje benzynowe i kafejki.Jedynie dziury w drodze niepozwalaja nam przysnac.Wreszcie sie mozemy wyluzowac bo Rosjanie prowadza i mysla o mapie,znakach,policji czy tankowaniu.W Kareli drogi sa naprawde bardzo kiepskie bo nawet nasze endura na nich wymiekaja.Wszystkim luzuja sie sruby , Aleksiejowi odkreca sie sroba sciskajaca glowke ramy a nam szpilka od silnika, pekl stelaz od zegarow i gubimy rejestracje ktora naszczescie znajduje Alex.Nocujemy pod Bielomorskiem nad Bialym Morzem.Bratamy sie przy ognisku, wodce i kartoszkach przygotowanych przez Rosjan.Rano ruszamy dalej w strone Petersburga. Robimy dziennie ok 700km bo wiecej nie dajemy rady-strasznie bola nas dupy.Nocujemy pod Tihinem na wsi u Dimy.Wieczorem robimy pyszna polska jajecznice-kuzwa dodalismy nawet cebule,szynke,czosnek a oni na koniec powiedzieli ze nie lubia cebuli i zabili smak ketchupem grrrrr a byla taka pyszna:) !!! Po kolacji poszlismy do bani :D hmmm ale przyjemna rzecz :) jak sauna tylko nie ma pary tylko gorace powietrze rozgrzane do temperatury 90-100 st.C siedzi sie pare minut i na zewnatrz do zimnej wody i znowu do bani i tak kilka razy:) Do tego jeszcze piwo i pare kilonkow i sen jak kamien :) Rano wymieniamy sie fotkami i zegnamy sie z chlopakami.Ruszamy na Petersburg potem Pskov,Ostrov i spimy pod granica Lotewska.Rano granica.aaaa jeszcze mamy jedna ciekawa historie-jak wiezdzalismy do Rosji lotewski policjant wzial w lape 200 rubli przez co zabraklo nam na granicy na strachowke (ubezbieczenie -takie jak OC) ale kobitka w budce powiedziala ze wyda nam ubezpiecznie za tyle ile mamy kasy a 300 rubli oddamy jej jak bedziemy wracac-nas wrylo bo nawet nie mielismy zamiaru tedy wracac:) Uzekla nas swoja dobrocia i zobowiazalismy sie wrocic wlasnie tedy. wot taka anegdota- no i w drodze powrotnek kupilismy czekolade i oddalismy kase-ale byla szczesliwa ze jej nie wykiwalismy :) hmmm no to teraz tak:Lotwa,Litwa no i Polsza nasza kochana :)jaki to piekny kraj :) Spimy kolo Augustowa w Serwach na campingu u naszego druga Dyla.Wspolne piwko i pogawedka no i w kime.Rano znowu w droge-szybko i sprawnie i jestesmy w Kozienicach.Wot taka historyja...
Coz... wyprawa ocien udana.Africa spisala sie na medal.Zrobilismy 6000km i wyrobilismy sie idealnie w czasie-2 tygodnie-i bez pospiechu tak na luza.Naprawde jestesmy szczesliwi i zadowoleni choc bardzo zmeczeni no ale nie ma to jak aktywne wakacje.Szkoda ze tak krotko no ale taki juz nasz los.Caly rok czekac tylko na te 2 tygodnie prawdziwego zycia :)
PS dzieki wielkie za wsparcie i strasznie mile komentarze-naprawde duzo dla nas znacza :)